Wiele razy słyszałam pytanie o to, dlaczego uczę online, a nie w stacjonarnej szkole. Albo czemu nie mam 'normalnej' pracy o ustalonych porach dnia? A czymże jest w XXI wieku 'normalna' praca? Niektórym osobom trudno było uwierzyć, że uczenie online to także praca. Tylko, że wytworzona przez dzisiejsze czasy. Pojawiła się z pomysłu i potrzeby takich spotkań. A to, że odbywa się w domu to nie oznacza, że nie jest poważna.
Po kilku latach pracy w ten sposób mam już trochę przemyśleń, którymi mogę się z Wami podzielić.
Zebrałam kilka najważniejszych elementów, które przemawiają za tym, że warto uczyć online. Jeśli jesteście zainteresowani, co wybrałam to zapraszam do czytania dalej. A jeśli interesuje Cię jak wygląda taka sesja w praktyce to napisz do mnie, a zaproszę Cię na bezpłatną konsultację!
1. Czas
To, że uczę z domu oznacza zaoszczędzenie czasu na dojazdy do biura czy szkoły. Faktycznie, wystarczy mi 15-20 minut i jestem gotowa do pierwszych porannych zajęć. Oczywiście wszystko mam wcześniej już przygotowane. Te 15 minut to czas od obudzenia, rozgrzania strun głosowych, aż do przejścia w tryb zajęć. Tyle mi wystarczy.
Nie muszę też ubierać się w biznesowe stroje oraz malować codziennie do pracy. Mogę zakładać moje ulubione stroje, ponieważ online nie obowiązuje mnie dress code. Odpadają też obcasy, czy teczka z dokumentami. Wszystko mam na dysku i na kopiach zapasowych więc nie noszę tego w jednej torbie. Taki to plus!
2. Materiały
Ucząc online nie noszę ze sobą książek i kserówek – a to czasem bywa zmorą dla nauczycieli w szkołach. Szczególnie, jeśli mają do oceniania zeszyty, czy jakieś większe prace semestralne. Zaoszczędza mi to miejsca i dzięki temu mogę mieć książki nieco inne na półkach, choć nie ukrywam, że i tak większość z nich to angielskie. Mam wszystko dostępne w posegregowanych zakładkach w przeglądarce internetowej, a kopie tych materiałów w linkach mam na pen drive, czy na innym nośniku. Nie wyobrażam sobie przeszukiwania zasobów internetowych przed zajęciami. Dlatego tak ważne jest dla mnie przygotowanie przed zajęciami. Korzystam też z Google Drive, ponieważ bardzo szybko można załączać pliki dla klientów na zajęcia. A miejsca jest tam wystarczająco dużo.
3. Klienci
Pracuję z ludźmi z Polski i z całego świata. Przez te lata miałam okazję uczyć wiele osób na sesjach indywidualnych. Czasem były to zajęcia o różnych strefach czasowych. Standardem są zajęcia dla osób z Anglii (1 godzina różnicy), ale miałam też zajęcia z klientką z Islandii (2 godziny), a także z Australii (średnio 8 godzin różnicy). Wśród innych krajów w których mieszkali moi klienci wymienić mogłabym jeszcze: Norwegię, Danię, Holandię, Szwajcarię, Niemcy, Irlandię, Walię. Do tego jakoś tak na całe szczęście trafiają do mnie klienci, którzy są dobrze zmotywowani do zajęć i współpraca układa się bardzo dobrze. Mogę się też dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy z różnych zakątków świata. To jest niewątpliwy plus zajęć online.
4. Technologia
W dobie Internetu łatwiej jest przygotować ciekawe zajęcia. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze kilka lat temu (nawet, gdy zaczynałam studia) możliwości były zdecydowanie mniejsze. Obecnie korzystam z różnych ciekawych stron, czy materiałów online, ale nie jest to dla mnie podstawa. To zależy przede wszystkim od potrzeb danego klienta. Czasem jest ich więcej, a czasem mniej. Nic nie zastąpi jednak dobrej konwersacji, rozgrzewki językowej podanej w interesujący sposób oraz stanu flow na zajęciach. Nowoczesna technologia jest zawsze obecna w sesjach online, ponieważ bez Internetu nie byłoby możliwe połączenie nawet Skype. Nie mówiąc już o innych stronach www z których korzystamy podczas zajęć.
5. Różnorodność
Ktoś może pomyśleć, że trudno jest mieć wszystkie sesje tylko indywidualne i dostosować zawartość sesji do klienta. Można powiedzieć, że jest przez to więcej pracy, ale… jeśli praca to pasja : ) Wszystko wygląda inaczej. Gdy uczyłam w szkole językowej i miałam grupę kursantów i był wybrany podręcznik wiodący, to nie miałam, aż tak dużej swobody w doborze dodatkowych materiałów. Był pewien zarys kursu, a uczestnicy chcieli potem dostać certyfikaty, więc trzeba było zrealizować część merytoryczną. Starałam się jak mogłam, ale porównując z sesjami one-to-one zdecydowanie wolę to, co robię teraz. Czeka mnie obiektywnie więcej pracy do każdej godziny zajęć, ale z drugiej strony ta różnorodność jest ekscytująca. Nawet gdy temat przewodni jest podobny sesje zawsze są inne. Nie można się na nich nudzić!
Mogłabym tu jeszcze opisać wiele innych elementów, ale wierzę, że na wszystko jeszcze będzie czas. A co dla Was oznacza 'normalna' praca? Czy zgodzicie się z tym, co napisałam?